piątek, 2 lutego 2018

Klikalność - kłamliwy bożek internetu...


Jakoś tak ostatnio przyglądam się różnym reklamom i artykułom w sieci i ciągle widzę coś co mnie zadziwia, znajomi twierdzą, że się czepiam, przecież to tylko chwyt marketingowy, tłumaczą, a mnie coś trzęsie.
Dla mnie to nie chwyt marketingowy, tylko ściema, zwykła, czasami grubymi nićmi szyta ściema, czyli po polsku mówiąc kłamstwo. Dlaczego więc się na to zgadzamy? Podobno kłamstwo jest złe... Reklamom nie wolno wprowadzać widzów w błąd. 

Jeżeli tak, to ja czegoś tu nie rozumiem.

Widzę reklamę specyfiku, który „likwiduje objawy grypy” i tak się zastanawiam, objawy likwiduje, kaszel, może katar, ale na grypę to już nie działa. Dlaczego więc wszyscy myślą, że działa? Bo ludzie czytają między wierszami i znajdują to czego nie ma... Takie pobożne życzenia, które sprawiają, że reklamodawca właściwie nie kłamie, on tylko nie mówi prawdy.

Tyle, że zatajanie prawdy jest kłamstwem, skoro więc reklamom nie wolno wprowadzać widzów w błąd oni sami w ten błąd  muszą się wprowadzić, ale oczywiście trzeba im to jak najbardziej ułatwić.

Wchodzę na jeden z portali i widzę taki tekst:  

Znalazła dziecko, oddała je, grozi mu więzienie.

 

I nijak nie rozumiem. Jakaś kobieta znalazła dziecko i oddała je, a temu dziecku grozi więzienie?
Otóż nie, kobieta znalazła w szafie dziecko, które porwał jej konkubent i to temu konkubentowi grozi...
Ale zaraz idzie następny tekst:

Statek kosmiczny nad stolicą. 

 

Co rozumiem? No ktoś zobaczył jakieś UFO nad Warszawą.
Klikam, wchodzę, czytam i... Statek pasażerski stanął w płomieniach i spowodował kosmiczny słup dymu nad stolicą Rumunii...
Tytuł oczywiście nie jest kłamstwem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Szybko odkryłam zasadę.
Piszemy zwykły lead, a potem wybieramy jakieś dobre słowa... proszszszs!

„Bezdomny zjadł bułkę, zostawiając resztki dla psa, z którym mieszkał obok przystanku pod Pałacem Kultury.”  
Nieciekawy tekst. Nikt w to nie kliknie. Trzeba coś z tym zrobić! Przecież musi mieć jakiś klikalny potencjał!
„Bezdomny zjadł bułkę, zostawił trochę dla psa z którym mieszkał obok przystanku pod Pałacem Kultury.” I co z tego mamy?

Zjadł psa pod Pałacem Kultury!  


Genialne, prawda? A ile będzie wejść?! Tylko, że.... to też jest przecież to kłamstwo! Ktoś powie, chwyt marketingowy, ale...
Liczy się klikalność. Klik to coraz mocniejsza waluta, tylko po co tak debilnie oszukiwać czytelnika?
I teraz dla zabawy zrobię coś takiego: 

To opis jednej z moich powieści:

Hanka jest detektywem w biurze matrymonialnym. Pewnego dnia od swojej szefowej otrzymuje zadanie specjalne. Udaje się więc do małego miasteczka, by tam przeprowadzić śledztwo. Okazuje się, że w Zagubinie niedawno odkryto szkielet pogrzebany w pochówku wampirycznym. Mieszkańcy wykorzystują to do zorganizowania Wampiriady. W niesamowitych i zaskakujących wydarzeniach prym wiodą: zezowaty pies Zyzol, szalony profesor ufologii, Hanka i policjant Maciek.
Jaki wyczarujemy z niej tytuł?

Hanka to zezowaty pies pogrzebany w pochówku wampirycznym.

 


Nie jest to najlepsze, ale teraz przynajmniej mam kliki gwarantowane! Nakład wykupiony!  Chyba pójdę w to dalej i kiedy ogłoszę konkurs, bo w końcu kiedyś muszę to zrobić, będzie to konkurs na taki tekst i tytuł... Świetna zabawa gwarantowana. Co wy na to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz