czwartek, 16 listopada 2017

Ogrom czystej, porażającej grozy.

Magdalena Kałużyńska

ALVETHOR
Białe Miejsce

wydawnictwo
Oficynka


Kiedy przeczytałam Alvethor „Białe miejsce” natychmiast zrozumiałam jaką krzywdę zrobiłam opowieści zaczynając czytanie od drugiego tomu, który nota bene był po prostu genialny, ale przecież jeszcze by zyskał, gdybym zachowała odpowiednia kolejność czytania. Inna sprawa, że jeżeli drugi tom obronił się bez pierwszego, mocno z nim związanego i wiele wyjaśniającego, to sam w sobie musi być majstersztykiem. Ciekawa jestem jakie wrażenie, a właściwie o ile lepsze i większe wrażenie wywrze na mnie teraz, kiedy przeczytam go jeszcze raz i będę mogła połączyć obie opowieści w całość.

To co uderzyło mnie w tej powieści, a mówię teraz o pierwszej części, czyli o książce „Alvethor. Białe miejsce” to niezwykłe podejście do wiedzy i poznania. Do tego co jest granicą wiedzy i jakie są granice poznania. Autorka zresztą sama się do tego odnosi i w pewnym cytacie zamieszczonym na pierwszej stronie ksiązki: „To co człowiek widzi, zależy zarówno od tego, na co patrzy, jak i od tego co nauczył się dostrzegać w swoim dotychczasowym doświadczeniu”. T.S Khun „Struktura rewolucji naukowych”

Nasza zdolność do pojmowania świata jest ograniczona.
Człowiek jest w stanie pojąć tylko to co już zna. Niestety tak to działa. Przez porównanie, analogię, przez jakieś przyporządkowanie... Tak i tylko tak. Jeżeli stajemy przed czymś całkowicie nieznanym, czymś bez żadnych odniesień - stajemy wobec tajemnicy. Wobec czegoś tak skrajnie odmiennego, że nie jesteśmy w stanie nie tylko tego pojąć, czy nazwać, ale czasem i zauważyć.
Ta książka to horror opowiadający o czystej grozie. Nie ma w nim duchów, zjaw, psychopatów, ludzi znęcających się nad innymi ludźmi jest tylko czysta, krwawa, potężna groza i groza ta zasadza się na czymś zupełnie normalnym, a nawet realnym. Na bardzo prostej zależności znanej każdemu. Żeby żyć musimy jeść. Inne gatunki też muszą, to oczywiste, człowiek jako jednostka bywał czasami pożywieniem, jako gatunek jeszcze nie, ale coś się zmieniło i nastał właśnie taki moment.
Już nie jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego. 

Lubicie skrzydełka z kurczaka? Uwielbiacie żabie udka? Kochacie wieprzowe nóżki? No cóż, im, tym istotom, które zaczynają atakować świat, a właściwie „białe miejsce” czyli nasz wszechświat, smakują nasze głowy. Odgryzają je i idą szukać następnych. Głód to głód, a pożywienie to po prostu pożywienie. Czy istnieje jakaś różnica? Może tylko taka, że to dotyczy właśnie nas, a nie innych istot żywych.

Jest ktoś, może coś, co może obronić „białe miejsce”, ale w tym celu musi zwerbować pewną grupę rekrutów, oczywiście upraszczam.
Książka pisana tak jakby „na zakładkę” nie jest to żaden profesjonalny termin literacki, po prostu ja tak nazywam ten sposób pisania. Każda scena widziana jest jakby dwukrotnie, raz oczami osób trzecich, raz oczami głównych bohaterów, niejako „raz z wierzchu i drugi raz od środka”, co pozwala dokładniej zrozumieć co się dzieje i jak się dzieje.
To co widzimy to początek katastrofy, której istoty nie da się tak po prostu zrozumieć.

To powieść dla miłośników dobrego, krwistego, makabrycznego horroru, to ogrom, czystej porażającej grozy, całe mnóstwo krwi, kałuże cuchnącej mazi, która posiada DNA ( i to niejedno) - „Białe miejsce” to horror oparty na wielopiętrowej tajemnicy. Coś się dzieje. W pewnym sensie wiemy co, ale to nie jest rozwiązanie. To czego się dowiadujemy stanowi jedynie czubek góry lodowej, którą autorka zatopiła w oceanie krwi.
Pośród tego bohaterowie literaccy, ale i rzeczywiści, żywi, ale odrobinę chyba martwi, zwyczajni, ale przerażający. Ludzcy, ale też nie zawsze i nie do końca...

Czy można ich polubić? Nigdy nie zastanawiałam się nad możliwością polubienia fryzjera, który morduje nożyczkami przechodniów, czy kobiety z dziurą w głowie, ale wierzcie mi, to jest możliwe. 

 

Genialnie logiczny, świetnie napisany, krwawy horror. Mało kto potrafi zachować taką konsekwencję językową i fabularną. Powieść po prostu niesamowita, pełna aluzji do popkultury.

Dla mnie wręcz genialna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz